środa, 7 stycznia 2015

"To twój nowy dom Vici"

Zakuta kajdankami w towarzystwie dwóch umięśnionych policjantów opuszczam salę sądową. Skazali mnie na te dziesięć lat. Musiałam to zrobić, należało się im. Było warto, żebym spędziła dziesięć lat w kiciu, za to co przeszłam. Z uśmiechem idę przez korytarz. Nagle jeden z nich, wysoki brunet odzywa się:
- Z czego się cieszysz Stan? - Jak on mnie wkurwia tym swoim pewnym głosem. - Posiedzisz sobie trochę. - Otwiera drzwi, które prowadzą na zewnątrz, a drugi z nich, przystojny blondyn pcha mnie, żebym wyszła na świeże powietrze. Nie wytrzymuje, odwracam się do niego i zaczynam mówić:
- Drogi panie policjancie... - Zaczęłam miłym głosem, patrze w jego błękitnie oczy, a on patrzy na mnie zdezorientowany. - może jakieś maniery kurwa?! - Wykrzyczałam mu koniec zdania w twarz. Widzę, że ma ochotę mnie uderzyć. Już podnosi rękę, ale powstrzymuje go jego kolega. Opuszcza powoli rękę nie spuszczając mnie z wzroku, odsuwam się od niego. Widzę, że próbuje zachować spokój, ale w środku gotuje się ze złości. Uśmiecham się pewna siebie, brunet łapie mnie za rękę i prowadzi do samochodu. Blondyn idzie za mną. Mruczy coś pod nosem, ale za wiele nie rozumiem. Podchodzimy do auta, blondyn mija mnie i otwiera drzwi. Drugi z nich czeka aż zajmę swoje miejsce. Wsiadam do środka, nagle słyszę głos blondyna:
- Wredna suka. - mówi cicho. Wychylam głowę, uśmiecham się i mówię:

- Dziękuję bardzo. - puszczam mu oczko i cudem zamykam drzwi. Patrzę na niego. Otworzył szeroko usta, chyba nie może uwierzyć w to co usłyszał. Parskam śmiechem, chyba usłyszał mój śmiech, bo się odwrócił, a jego twarz przybrała obojętną minę. Patrząc na mnie wsiada do auta. Trzaska drzwiami, brunet patrzy na niego, ale nic nie mówi. Nagle blondyn odzywa się:
- No jedź w końcu, nie ma całego dnia. - Jego towarzysz wkłada kluczyk do stacyjki i odpala silnik. Jedziemy w ciszy, zamykam oczy ze znudzenia i zmęczenia. Mimo iż jadę do więzienia, czuję się z tym dobrze. Nie będzie prosto, ale jestem twarda i dam rade. Nie mam nic przy sobie, ani telefonu, ani zegarka. Otwieram oczy i patrzę na widok za oknem. Zza drzew widać wysoki, szary budynek otoczony drutem kolczastym. Policjant parkuje i gasi silnik. Wychodzą z pojazdu, jeden z nich otwiera mi drzwi. Stoimy przed dużymi, stalowymi drzwiami. 
"To twój nowy dom Vici" - myślę i ze świstem wypuszczam powietrze z płuc...